...
/

Zapytaj mistrza – Piotr Król!

- Kim jest Piotrek Król?
- Piotrek Król to zawodnik, ale również trener przygotowania do biegów OCR. Z biegami OCR mam do czynienia od 2017 roku, ale regularnie startuje od 2018 roku.
- … i jesteś zawodnikiem Socios Silesia.
- Dokładnie tak. Wcześniej zajmowałem się głównie biegami ulicznymi, zaliczyłem parę górskich biegów, raczej na dłuższych dystansach, 10 km w górę, mam za sobą dwa maratony, a później trafiłam do OCRów i na tym teraz się skupiam.
- Skąd wzięła się pasja do OCR?
- Zrodziła się przypadkowo. Jeden z moich znajomych, z którym trenowaliśmy biegi górskie, był już członkiem Socios Silesia - to Kamil Kołodziejczyk. Obecnie już nie startuje, ale wtedy trenował w Sociosach. Polecił mi spróbowanie OCR. Widział, że sprawnościowo całkiem nieźle sobie radzę, więc zachęcał mnie do udziału w treningu OCR. Zaoferował, że przekaże mój kontakt do Piotra Jastrzębskiego i Piotr zaproponował mi pierwszy start. Był to Spartan Race na Słowacji w 2017 roku, zimą. Właśnie od tego zaczęła się moja przygoda z OCR. Przyznam szczerze, że nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale z czasem przekonywałem się coraz bardziej. Miałem duże wsparcie w Piotrku, który w moim pierwszym sezonie mocno motywował mnie do startów i zachęcał, żebym kilka razy w roku wziął udział w biegach z przeszkodami. Muszę przyznać, z perspektywy czasu, że to jego wielka zasługa, że aktywnie uczestniczyłem w biegach OCR, pomimo tego, że nie byłem od początku bardzo mocno przygotowany do formuły biegów przeszkodowych i biegi dosyć różnie się kończyły. Miałem skrajnie różne wrażenia po biegach. Nazwałbym to nawet „drogą przez mękę”. Jednak upór Piotrka i ciągły, fizyczny trening w kierunku OCR sprawiły, że z czasem było już tylko lepiej. Zaczęły przychodzić pierwsze wyniki i tak się zaczęła się przygoda na poważnie. W 2019 r. podjąłem współpracę z lokalnym klubem Fit & More. Ta współpraca i i regularne treningi z podopiecznymi to też ogromna motywacja, aby mocno rozwijać się w dyscyplinie OCR, żeby być coraz lepszym i dla siebie i dla klubu i dla podopiecznych.
- Świetnie to powiedziałeś. Mocno w twojej opowieści wybrzmiewa fakt, że wcześniej już biegałeś. Zresztą jako trener biegowy jesteś rozchwytywany. Przygotowujesz solidne plany treningowe.
- Zgadza się. Mam mocny background biegowy, ale wyniki w dorosłym życiu zawdzięczam swojemu aktywnemu sportowo dzieciństwu. Dzięki temu, że jako dziecko byłem mocno aktywny w różnych dyscyplinach, ze sporą uwagę właśnie na bieganie, w dorosłym życiu było mi łatwiej osiągnąć dobre wyniki.


- Tak, ja trenuję od dwóch lat i tylko po dwóch latach biegania i treningów widzę swoje postępy. Wyobrażam sobie, o ile łatwiej w osiąganiu wysokich rezultatów mają sportowcy z aktywnym sportowo dzieciństwem. Świetnie, że znajdujesz czas i przestrzeń w obszarze pomagania innym w rozwoju potencjału sportowego, ponieważ wejście w sport bez wsparcia fachowca może być wręcz niemożliwe…
- Dokładnie. Mam mnóstwo satysfakcji z pracy trenerskiej i że mogę swoją wiedzą z wielu lat w OCR podzielić się z podopiecznymi. OCR jest specyficzną, bardzo młodą dyscyplina. Specjaliści „ustanawiali się" równolegle z ustanawianiem się sportu OCR. Nabierali doświadczenia wraz z rozwojem biegów przeszkodowych, czyli w zasadzie uczyli się od podstaw poprzez własne starty. Wyciągali naukę ze swoich porażek. Moja baza siłowa byłam na dużo niższym poziomie, niż biegowa, więc całą tę wiedzę musiałem nadrobić a w zasadzie budować od fundamentów. To wymagało sporo czasu, ale dzięki temu, że nie wszedłem w ten sport „gotowy”, już ukształtowany siłowo i wytrzymałościowo, mam sporo zasobów wiedzy dla swoich podopiecznych. Przejście całej tej drogi, razem ze swoimi porażkami czy kontuzjami nabytymi w przeszłości, to był czas, w którym najwięcej się nauczyłem. Uważam, że jeśli chodzi o sport, człowiek uczy się na fizycznie odczuwalnych porażkach. Bezpośrednio odczuwasz wtedy konsekwencje jakiegoś działania, bądź jego zaniechania, to wychodzi daleko poza zakres teorii. Dobrze jest w swoim rozwoju włączyć i doświadczenie i podstawę teoretyczną. Ale to doświadczenie fizyczne w bieganiu nauczyło mnie trzymania rutyny: rozciągania, rozgrzewki, schładzania czy odpowiedniej regeneracji.
- W takim razie, a propos fizycznego doświadczenia, jak wrażenia po niedawnych Mistrzostwach Europy?
- Generalnie jestem zadowolony z samej organizacji. Jest jeszcze kilka niedociągnięć, natomiast trzeba pamiętać, że OCR to wciąż młoda dyscyplina, a imprezy sportowe dzieją się od kilku lat. Organizatorzy zmieniają się, więc miejmy nadzieję, że wkrótce doczekamy się takiego maksymalnie profesjonalnego poziomu eventu na każdym etapie i w każdym obszarze organizacji. Jeśli chodzi o mój poziom sportowy, jestem bardzo zadowolony. Na moim koronnym, długim dystansie zaprezentowałem się bardzo dobrze. Mały błąd kosztował mnie rundę karną, ale mimo tego uzyskałem bardzo dobry wynik.
- Czego dotyczył ten błąd?
- (śmiech) Na przed ostatniej przeszkodzie, wisząc na przedostatnich chwytach, chciałem się rozbujać i uderzyć ręką w dzwonek. Przedostatnim chwytem przed dzwonkiem był a la Torozowy, stożkowaty chwyt, był około 20 cm przed dzwonkiem. Chciałem się rozbujać, nogi miałem zaplecione na linie. Podczas swingu odwróciłem jeszcze głowę w kierunku liny i byłem pewien, że sięgam do dzwonka, dlatego puściłem chwyt. Okazało się, że sięgnąłem nie do dzwonka, a do tego nieszczęsnego stożka i właśnie w niego uderzyłem. A gdy zdałem sobie z tego sprawę, już lądowałem na ziemi, więc musiałem oddać opaskę i kierować się na rundę karną.


- Jak w ogóle prezentowały się przeszkody? Jakieś nowości? Co cię zaskoczyło?
- Było kilka nowych przeszkód, których nie mamy na naszym placu treningowym. Kilka nowych chwytów, delikatnie różniących się od tych, które można u nas spotkać. Trzeba przyznać, że przeszkodowo Mistrzostwa były na wysokim poziomie. Pojawiło się kilka naprawdę trudnych przeszkód, szczególnie na dystansie 3 km. Był to dystans mocno naszpikowany przeszkodami, które były specyficznie rozłożone: luźniejszy początek, później duża grupa przeszkód mocno męczących ręce, później około półtora kilometra odcinka samego biegu i przed samą metą cztery przeszkody, typowo na przedramiona, na wiszenie. Specyficzny układ.
- Ale ten układ dał ci półtora kilometra na porządny rozpędzenie się. Coś dla „szybkich nóg”. Mam taką refleksję, że to, że przeszkody są za każdym razem inaczej rozłożone, powoduje, że rozwijasz swoje doświadczenie i sposoby na kreatywne budowanie swojej kondycję. To prowokuje do elastycznego kondycyjnie podejścia do różnych biegów.
- Tak, to prawda. Uświadomiłem to sobie na przestrzeni kilku lat startów w dyscyplinie OCR. Tutaj bardzo ważną rolę odgrywa doświadczenie zdobywane u różnych organizatorów biegów, w różnych warunkach pogodowych i w różnych kombinacjach. Dla świeżych zawodników OCR to może być na początku niezrozumiałe, jak ważne jest doświadczenie startów w najróżniejszych warunkach. To świetna dyscyplina, ale też bardzo trudna ze względu na ilość aspektów do trenowania, których jest mnóstwo! Jest siła i wytrzymałość ciała, ale jest też świadomość równowagi czy refleks. Mamy nowość w zawodach OCR w postaci strzelania do celu, a wciąż są dokładne nowe aspekty, nowe bodźce, które trzeba mieć na uwadze i wdrożyć w trening, jeśli chce się startować w określonych biegach.
- Tak właśnie trenujemy z Grzesiem Lisowskim. Mimo, że znamy kombinacje przeszkód, zawsze robimy je inaczej. To daje proste odpowiedzi na pytania, kiedy brakuje tlenu albo kiedy i dlaczego odpadasz…
- Dokładnie, zmiana organizatora imprezy też może wpłynąć na to, że formuła jest swego rodzaju zagadką, ponieważ sama organizacja, póki co, nie jest jeszcze zunifikowana.
- Czy zatem wybierasz się na Mistrzostwa Świata do Belgii?
- Tak, planuje się na nie wybrać z kilku powodów. Najważniejszy to ten, że to pierwsze Mistrzostwa Świata organizowane pod auspicjami Związku Biegów Przeszkodowych, na zasadach FISO. Sam jestem ciekaw, jak to będzie wyglądało. Podejrzewam dużo wyższy poziom od Mistrzostw Europy. - Życzymy ci wysokiej formy! No właśnie - forma. Treningi i starty to jedno. Ale przecież formę buduje się również poprzez żywienie. Podzielisz się swoją receptą na wartościowy posiłek przed treningiem? Co daje Ci siłę?
- Jeśli chodzi o odżywianie i tematy regeneracji oraz oczyszczania organizmu, to szeroki temat, w którym się specjalizuję. Dzisiaj działam w tej kwestii bez specjalnej celebracji, bo poświęciłem sporo czasu około ośmiu, dziewięciu lat temu na edukację w tym obszarze. Na świecie pojawił się mój syn, pojawiło się trochę innych zmian i poczułem potrzebę poszerzania wiedzy i świadomości w temacie odżywiania, żeby móc wartościowo i mądrze wspierać odżywianie syna i całej mojej rodziny. Uświadomiłam sobie, że odżywianie odgrywa najważniejszą rolę w obszarze zdrowia, obok oczywiście innych ważnych aspektów wpływających na nasz dobrostan fizyczny, psychiczny i emocjonalny. Flora jelitowa odpowiada nawet za to, jak myślimy i co czujemy…


- Jesteśmy tym, co jemy, a badania nas w tym utwierdziły.
- Jest to wiedza rewolucyjna, zwłaszcza w obszarze powiązania flory bakteryjnej jelit z pracą mózgu. To zmienia postrzeganie kwestii odżywiania. Zdajemy sobie sprawę że, nawet nasze myśli są uwarunkowane stanem jelit i reakcjami chemicznymi na kanale „jelita - mózg”. Organizm jest niesamowicie skomplikowany, ale wszystko jest ze sobą cudownie powiązane. Nic nie dzieje się w organizmie osobno, wszystko jest zależne od siebie nawzajem.
- No dobrze, to co Piotrek Król zjada przed treningiem?
- (śmiech) Jeśli mam taką możliwość, zazwyczaj staram się trenować wcześnie rano i większość treningów z długimi wybieganiami, po kilkanaście kilometrów, staram się robić na czczo. Więc moja odpowiedź jest taka, że Piotrek przed treningiem nie je… nic. Zazwyczaj piję wodę, a jeśli zdążę, to wypijam yerbę. Jeśli wypadnie mi poranny trening i robię go po południu, to oczywiście jestem po posiłku. Staram się utrzymać długi czas po posiłku, który jest w miarę lekki, głównie węglowodanowy. Jeśli trening wypada koło 10:00/12:00, moim posiłkiem przedtreningowym będzie shake z owoców albo np. jaglanka z rodzynkami, nasionami albo namoczonymi orzechami. Nasiona i orzechy są bardzo dobrym źródłem tłuszczu i białka.
- Bieganie na czczo budzi mój respekt…
- To kwestia przyzwyczajenia organizmu. Jestem świadomy tego, że nie każdy z dnia na dzień będzie w stanie odstawić śniadanie, jeśli zgodnie z własną rutyną zaczynał dzień od posiłku. Obserwuję to u swoich podopiecznych, podejmowane próby trenowania bez posiłku, którego organizm po prostu się domaga. Przyzwyczajenie organizmu do takiej, a nie innej rutyny może dawać różne odczucia np. poprzez skok energii czy gorsze samopoczucie lub ból głowy. Wprowadzenie zmian u siebie wymaga trochę czasu. Warto też zwrócić uwagę na obecność pasożytów w organizmie, które o określonych porach domagają się podaży konkretnego posiłku. Pasożyty mają duży wpływ na organizm, poniekąd też mogą nim sterować. Nie zawsze złe wybory żywieniowe są dyktowane przez nas samych, sporo podpowiadają organizmy wegetujący w naszym ciele. Stosowałem też post przerywany, sięgam po niego dzisiaj. Bardzo dobrze się wtedy czuję, dlatego posiłki mam skoncentrowane głównie w środku dnia, albo w drugiej części dnia, a poranne - są przesunięte na późniejszą godzinę. Oczywiście nie zawsze się to udaje, ale staram się w związku z tym biegać rano na czczo. Mocne treningi, podczas których biegamy na wysokim tętnie i doprowadzamy ciało do granic wytrzymałości, powodują, że organizm pobiera krew potrzebną do przetrwania z narządów wewnętrznych np. z żołądka, dlatego takim treningom mogą towarzyszyć dolegliwości bólowe albo wzdęcia. Dlatego w bieganiu na czczo odpada np. uczucie mdłości, ponieważ organizm jest lekki, treści jelitowej jest dużo mniej, a żołądek jest pusty.
- Wspomniałeś o tętnie. Jakie masz tętno w drugim zakresie?
- Zależy, o którym zakresie mówimy. Jeśli pytasz o najnowszy pięciopodział, to moja granica tlenu wynosi 138 uderzeń. Ale muszę to wyjaśnić, że jestem niskotętnowcem. Moje maksymalne tętno wynosi 178 uderzeń. Tętno jest związane z adaptacją organizmu do danego wysiłku i w związku z wykonywaniem tej czynności przez dłuższy okres czasu wszystkie układy w organizmie zaczynają się adaptować do nowej sytuacji: układ oddechowy, krwionośny, mięśnie, stawy, kości. Wszystko powoli przyzwyczaja się do nowego stanu i wtedy, po czasie, przychodzi tak zwana „forma” czyli szeroko pojęta adaptacja do danego treningu, do przebywania w danej strefie. Czujemy się lepiej i swobodniej.
- I więcej osiągamy, po zwiększa się np. dystans biegowy.
- Chcę to wyraźnie powiedzieć, żeby szczególnie wśród amatorów, trenować z głową i systematycznie, adaptować się powoli. Naturalną cechą osób wchodzących w tę dyscyplinę jest to, że wszystko dzieje się u nich za szybko. Nawet osoby, które po czterdziestym roku życia zaczynają trenować, mają tendencję do przyspieszenia procesu treningowego. Metraże dystansu bywają nieproporcjonalne do wydolności organizmu, który potrzebuje czasu. Związane to jest z dysproporcjami adaptacyjnymi organizmu. Niestety, układ oddechowy i krwionośny są w stanie zaadaptować się dużo szybciej, niż układ mięśniowo kostny. Dodatkowo dochodzą zaniedbania np. brak rozciągania, co u amatorów jest szeroko powszechne (ja oczywiście przez to sam również przechodziłem, nie jestem tutaj żadnym wyjątkiem). Efektem końcowym takiego „szarżowania” są po prostu kontuzje.


- Doceniam fachową wiedzę, której dostarczyli i dostarczają mi zawodnicy z którymi trenuję. To właśnie to, co przekazujesz podopiecznym jako trener?
- Tak, staram się wyciągać tę esencję dla nich, ale nie tylko w kwestiach treningowych. Uświadamiam im również mocno kwestie okołotreningowe: żywieniowe, regeneracyjne. Wszyscy moi podopieczni, z którymi pracuje indywidualnie, mogą bez ograniczeń korzystać z mojego doświadczenia i wiedzy zdobytych na przestrzeni lat. Jestem przekonany, że treści okołotreningowe mają bardzo duże znaczenie podczas treningu, w zawodach, w osiąganiu lepszych rezultatów. Moim konikiem od około dwóch, trzech lat jest temat oddychania. Bardzo się na tym teraz skupiam, i uczę tego moich podopiecznych. Polecam książkę „Przewaga tlenowa” Patricka McKeowna. Oparta jest na doświadczeniach i badaniach autora książki, który jest trenerem. Dla mnie ta książka to tzw. game changer. To zwraca uwagę na niuanse. Niektórzy myślą, że sposobem na poprawę formy jest jeszcze cięższy trening. Ja muszę przyznać, że jest jeszcze wiele aspektów, których wdrożenie lub poszerzenie może znacząco zmienić lub poprawić wyniki sportowe czy chociaż dobre samopoczucie.
- Piotrek, dzięki za podzielenie się wiedzą i refleksjami. Na co dzień znajdziemy Cię w Fit & More?
- Tak, prowadzę tam zajęcia dwa razy w tygodniu, w poniedziałki i soboty. Na co dzień pracuje jako informatyk, więc trochę innej przestrzeni. Cały czas mam głowę otwartą na rozwój w sporcie, ale nie zamykam możliwości dalszego rozwoju również w  innych kierunkach.
- Życzymy powodzenia na Mistrzostwach Świata w Belgii. Dziękuję za rozmowę.
- Jeśli będziesz miał ochotę jeszcze porozmawiać o różnych aspektach OCR, chętnie podzielę się doświadczeniem i wiedzą. Myślę o tym, żeby spisać to wszystko w jednym miejscu. Każdy nowy plan dla nowego podopiecznego lub podopiecznej uświadamia mi, jak dużo już tej wiedzy zebrałem.
- A ja nie wierzę, że przeprowadziłem rozmowę, w której nic nie musiałem mówić! (śmiech) Dzięki i do kolejnego spotkania.


Rozmawiał: Jacek Grysko

Skip to content Seraphinite AcceleratorOptimized by Seraphinite Accelerator
Turns on site high speed to be attractive for people and search engines.